Marianna Witkowska
Marianna Witkowska (ur. 23 marca 1889 r., zm. 28 stycznia 1945 r.) – włączona w poczet warmińskich męczenników, którzy zginęli śmiercią męczeńską podczas II wojny światowej.
Spis treści
Życiorys
Sylwetka
Urodziła się 23 marca 1889 r. w Koźminie. Rodzina należała do dobrze sytuowanych. Ojciec zajmował się handlem końmi, a matka – domem i wychowaniem dzieci. Rodzina Witkowskich od pokoleń mieszkała w Koźminie, jednak pogarszająca się sytuacja ekonomiczna zmusiła ją do przeprowadzki do Bytoni. Tu ojciec nabył gospodarstwo rolne. Po 1912 r. Witkowscy kolejny raz zmienili miejsce zamieszkania i tym razem przenieśli się do Lubichowa, gdzie nabyli dom mieszkalny i ziemię orną.
Matka Marianny kształtowała dzieci w duchu wartości chrześcijańskich i narodowych. Należała do III Zakonu św. Franciszka i codziennie uczestniczyła we Mszy św. Dzieci wzrastały w atmosferze miłości. Podtrzymywane były polskie tradycje połączone z autentyczną religijnością, wpajany był im patriotyzm, czego dowodem jest to, iż w domu mówiło się tylko po polsku, mimo iż niektórzy sąsiedzi Polacy donosili o tym miejscowym władzom pruskim.
Głęboka wiara, przywiązanie do Kościoła, miłość do ziemi ojczystej pozwoliły rodzinie przeżyć liczne trudności wynikające z faktu życia pod zaborem. Rodzony brat ojca, Juliusz, otrzymał od papieża Piusa XI Krzyż „Pro Ecclesia et Pontifice”. Wśród krewnych Marianna miała trzy kuzynki (córki stryja Juliusza), które zostały elżbietankami; kuzyn matki był zakonnikiem w Zgromadzeniu Misjonarzy Serca Jezusowego i został biskupem Rabaul w Papui-Nowej Gwinei. Najstarsza córka Witkowskich wstąpiła do sióstr michalitek. W takiej atmosferze dojrzała decyzja Marianny, aby podjąć życie zakonne.
Marianna pragnęła wstąpić do zakonu o surowym trybie życia i ostrej regule. Nie otrzymała jednak na to zgody ojca, który poświęcając drugą córkę Bogu chciał, aby wybrała takie zgromadzenie, w którym będzie mogła odwiedzać rodzinę. Uwzględniając wolę ojca zdecydowała się wstąpić do Kongregacji Szarych Sióstr św. Elżbiety w Królewcu. Rok później rozpoczęła nowicjat – otrzymała wówczas habit zakonny i imię siostra Maria Teodora. 23 maja 1911 r. złożyła pierwszą profesję, a 6 maja 1920 r. śluby wieczyste (w tym czasie pracowała w Tylży).
W 1923 roku została przeniesiona do Postolina, gdzie przez trzynaście lat zajmowała się ambulatoryjną pielęgnacją noworodków, szczególną troską otaczała też chorych na gruźlicę. W tym czasie zdobyła rządowe pozwolenie na wykonywanie zawodu pielęgniarskiego. Odwiedzała i pielęgnowała chorych w ich mieszkaniach, troszczyła się o ludzi opuszczonych i niedołężnych. Jej posługa miłosierdzia wymagała od niej dyspozycyjności, odpowiedniej siły fizycznej, ale także ciągłego rozwoju życia wewnętrznego.
Na placówce w Postolinie w 1936 r. obchodziła jubileusz 25-lecia życia zakonnego. Kolejnym miejscem pracy s. Teodory były Mikołajki, skąd przeniesiono ją na placówkę do Nidzicy, gdzie pełniła funkcję przełożonej. Po wybuchu II wojny światowej, mimo faktu, iż w domu zakonnym były również siostry z Niemiec, potrafiła kierować się miłością i zrozumieniem. Zmieniające się okoliczności, jakie niosła ze sobą wojna, zmuszały przełożonych do częstych przenosin sióstr. Uwzględniając bogate doświadczenie siostry Teodory wysłano ją w 1943 r. do Plut, a rok później do Dzierzgonia.
Śmierć męczeńska
Do Dzierzgonia zbliżał się front wschodni. Zewsząd słyszało się o grabieżach, profanacjach miejsc i rzeczy sakralnych, gwałtach kobiet i mordowaniu ludności. 24 stycznia 1945 r. wojska rosyjskie zajęły miejscowość.
Jednym z głównych zadań siostry Witkowskiej w tych dniach było znalezienie ratunku dla siebie i sióstr, zwłaszcza dla młodej s. Amabilis. Ponieważ znała język polski, mogła lepiej porozumieć się z żołnierzami radzieckimi. Jej interwencja uratowała przed rozstrzelaniem i deportacją miejscowego prefekta ks. Franza Grimma. Udało się jej ulokować siostry, księży i świeckich w Powiatowym Domu Starców.
Wieczorem, w niedzielę 28 stycznia 1945 r., jeden z czerwonoarmistów wtargnął do pomieszczenia, gdzie wszyscy się schronili. Zobaczywszy s. Amabilis chciał ją siłą wyprowadzić i zgwałcić. Wówczas s. Teodora zaczęła spokojnie tłumaczyć mu, iż człowiekowi nie godzi się tak czynić. Jego odpowiedzią był strzał, który przeszył skroń s. Marianny. Świadkami tego byli: proboszcz ks. Bernhard Poschmann, wikariusz i prefekt ks. Franz Grimm, s. Afra Schmidt i s. Amabilis Markowski oraz kilka innych osób z Dzierzgonia.
Żołnierze zabrali ciało siostry. Odnaleziono je dopiero pół roku później i pochowano na miejscowym cmentarzu.
Dzisiaj kult prywatny Sługi Bożej rozwija się w zgromadzeniu w Polsce i za granicą, w miejscach związanych z jej życiem. Napływają pisma, listy, relacje o wyproszonych za jej wstawiennictwem łaskach.
Bibliografia
olsztyn.gosc.pl [15.11.2014]