Głaz narzutowy "Diabelski Głaz" w Jakunówku

Z Encyklopedia Warmii i Mazur
Skocz do: nawigacja, szukaj
"Diabelski Głaz" w miejscowości Jakunówko. © Alicja Szarzyńska
Informacje
Nr ewidencyjny: 140
Rok powołania: 1961
Dok. pow.: R.XII-260/61
Położenie
Powiat: węgorzewski
Gmina: Pozezdrze
Współrzędne GPS
N 53,218132°
E 20,050882°
Wymiary
Wysokość: 1,6 m
Obwód: 9,25 [9,20] m

Opis głazu

Typ skały: gruboziarnisty granit z bladoróżowymi, dużymi kryształami skaleni zawierającymi drobne wpryśnięcia minerałów ciemnych. Pomiędzy skaleniami występują mniejsze, okrągławe szare kwarce. Miejscami skała ma charakter pegmatytu granitowego - jest bardzo gruboziarnista oraz posiada wzajemne przerosty różowych skaleni oraz szarego kwarcu. Na południowy-wschód od wsi, na stoku wzgórza zwanego dawniej Höllen-Berg (Piekielna Góra), położony jest kamień ofiarny zwany potocznie „Diabelskim Głazem”. W jego górnej części znajduje się obszerne, owalne zagłębienie, będące przypuszczalnie misą ofiarną. Głębokość niecki sięga ok. 20 cm. Przy monolicie, od strony wschodniej i północnej, widoczny jest bruk kamienny. Z „Diabelskim Kamieniem” związane są podania ludowe. Jedna z nich została opisana w książce „Mazurskie opowieści” Jadwigi Tressenberg.
Ślad diabelskiej łapy
Dobrze żyło się Lipce z Jakunówki. Bardzo dobrze. Zboże każdego roku kłaniało się pełnymi kłosami do ziemi, bydełko wypasione na zapustach leśnych wyglądało dorodnie, a świnie, które wyganiał jesienią w dębinowy las na żołędzie, zabierał utuczone, okrągłe, dopiero, gdy sypnął pierwszy śnieg. Lipkowe świnie i bydło sprawiły, że we wsi zaczęto snuć przypuszczenie o działaniu dziwnych tajemniczych mocy. Nie dość, ze świńskie boki i grzbiety pokryte były czarnymi plamami, jakby czort kładł na nie swoje łapy, to na dodatek stawały się niewidzialne, gdy strzelcy z majątku chodzili po lesie za porządkiem i złodziejami drzewa, a myśliwiec za dziką zwierzyną. Gdyby odkryli przestępstwo, nie ominęłaby Lipki kara więzienia i kto wie, czy nie chłosta. Niejeden co pod lasem mieszkał wiedział, że lepiej krowinę paść na gołej miedzy niż pozwolić wejść w leśne paprocie. A Lipka z roku na rok powiększał bogactwo. Nawet pobudował dla bydełka osobne pomieszczenie, nie tak jak wszyscy, u których sień domu odgradzała izbę mieszkalną od pomieszczenia żywiny, oddzielonego tylko żerdkami, zza których wystawały łby owiec, krów, czasem konia, a ich ślepia spoglądały na wchodzących. I ta obora również mogła powstać przy diabelskiej pomocy. Rosła nieufność i lęk. Na czas sianokosów było już mniej chętnych do pomocy, mimo iż Lipka był nie tylko hojny, ale też uprzejmy i jadła dobrego nie żałował. Kiedy zaś wysłał parobka z furą zboża, słomy, dzbankiem miodu i kobiałką sera do Sikorowej, co niedawno owdowiała i została sama z gromadką małych dzieci, ludzie upewnili się, że układy Lipki z nieczystymi mocami to nie tylko jego sprawa, ale chce pozyskać innych. Obserwowali z daleka mocowanie się chłopa i jego parobka z wiosennym przewracaniem skib, siewem, koszeniem trawy na rozległych łąkach i trochę dziwili się, że nie dostrzegają kosmatego, który za zaprzedaną duszę winien pomagać w trudniejszej robocie. Co odważniejsi podchodzili wieczorami, w porze udoju, aby podpatrzeć, czy Złe nie ssie którejś krowy, bo wiadomo, że tylko w ten sposób nasyca swój głód. Nasłuchiwali też, czy nie rozlega się gdzieś długie, przeciągłe gwizdanie. Diabelskie moce zawsze gwiżdżą, gdy na dobre zagnieżdżą się w obejściu swojej ofiary. Dają znać innym, że już mają w swoich łapach chętnego do ich królestwa. Do Lipki docierały różne wiadomości, ale ta, którą przekazał parobek, wywołała u chłopa wściekłość. - Pokażę im, kim jestem. Nasycę ciekawość. Szukają złych mocy? Będą je mieli. Pragną ujrzeć diabła? Zobaczą-wykrzykiwał, biegając po obejściu. Coś jeszcze do siebie mówił, dłońmi ściskał głowę, aby wreszcie zaszyć się w mroku izby. Przez kilka wieczorów płomyk świecy jaśniał do późnej nocy. - Lipka rajcuje z diabłem - szeptano po chatach. A tymczasem Lipka zmęczony z niewyspania, ale ożywiony myślami, które kłębiły się pod czupryną postanowił zaprosić chłopów z Jakunówki za kępę sosnowego lasu, w pobliże dużego głazu, tam, gdzie nie dostrzeże ich nieproszone oko. Uprzedził, że będzie to bardzo ważne spotkanie, a mieszkańców wsi prosi na świadków. Nastała umówiona niedziela. Mężczyźni odczekali, aż ich białki pójdą do Kut do kościoła i w grupkach ruszyli w znane im miejsce. Było przy tym sporo obaw i niepewności, ale że Lipka nie rzucał słów na wiatr, więc i chłopi mieli swój honor. Koło kamienia stał już Lipka. Rozejrzał się, byli wszyscy, których zaprosił. Wyjął z kieszeni talię kart i zaczął tasować. Tasowanie wydawało taki zgrzyt i trzask, że niektórym z obecnych zjeżyły się włosy. Zajęci uproszczonym śledztwem, nie zauważyli czarnej postaci wyłaniającej się z sośnika i bezszelestnie, kocimi ruchami zbliżającej się do głazu. Zamarli na widok diabła. Zdrętwieli. Był to najprawdziwszy szatan z czerwonymi rogami, językiem wysuniętym na brodę, o łapach z zakrzywionymi pazurami i długim, czarnym ogonem. Byli pewni, że miał kopyta, ale trawa je kryła, więc głowy by nie dali. Obydwie postacie - Lipka i diabeł - stanęły naprzeciw siebie, potem bez słowa przysiedli przy kamieniu i rozpoczęli grę. Karty z trzaskiem padały na płaski kamień, podnosili je, to znów rzucali. Diabeł wyraźnie był zły, kiwał czarnym łbem, spluwał na boki śliną. Z patrzących nikt nie znał tej gry. Ale była też ona piekielną bo z piekieł się wywodziła. Z diabelskich ruchów domyślali się, że przegrywa. Jeszcze parę ruchów, jeszcze raz podnoszą i rzucają karty. I w tym, pełnym napięcia momencie wyraźnie dobiegł uszu zebranych odgłos kościelnych dzwonów wzywających wiernych na modły. Zerwał się diabeł, trzepnął ostatnimi kartami w twarz Lipki i trzasnął potężną dłonią w głaz, na którym grali. Posypały się skry, a na powierzchni kamienia, jak w lepkiej, miękkiej glinie, zebrani dostrzegli głębokie wgłębienie z odbiciem dużej, szatańskiej łapy. Gdy rozglądali się, diabła już nie było. Oddech ulgi wyrwał się z piersi zebranych, a Lipka jakby urósł, stał się potężniejszy. Staliby w miejscu jeszcze przez dłuższy czas, spoglądając to na głaz ze śladem diabelskiej przegranej, to na ślady na trawie, po której stąpał szatan, to znów na Lipkę, ale jeden z młodszych dał znak do odejścia, do obgadania sprawy po drodze. Powracali razem, zgodnie, wszyscy pojednani. Lipka był bohaterem, skończył z diabelskim przymierzem, był znowu jednym z nich. Gdy zbliżała się pora żniw, cała wieś ruszyła z sierpami na jego pole. Pomoc była potrzebna, bo łan jak okiem sięgnąć wróżył niemałe plony. A gdy czasami niedostatek, a nawet głód zaglądnie na przednówku, do kogo zwrócić się z prośbą o pomoc? Wprawdzie Lipka nikomu nie odmówił, ale zabezpieczyć się godzi. Tak na wszelki wypadek. Po wydarzeniu przy głazie darowano Lipce wszystkie jego poprzednie konszachty z nieczystą siłą bo wiadomo, że takiemu sprytnemu nie grozi zaprzedanie. A mimo to było trochę żal, że diabeł okazał swą niemoc tak szybko. I kto wie, czy zechce powrócić, żeby pilnować pstrokatych świń w dębinie przed okiem strzelca. -Pokonane złe moce nie wracają na dawne miejsca - stwierdził jeden z sąsiadów. - Ja tak patrzyłem i patrzyłem na czorta - wtrącił głupi Michałek, co łaził po wiosce i do siebie gadał - że jakby znajomy. Toć u niego nie było zęba na przodzie, zupełnie j ak u parobka... Silny kuksaniec pod żebro przekonał Michałka, że w tej sprawie nie ma nic do gadania. I do dziś na widok głazu pod Jakunówką z wgłębieniem w kształcie diabelskiej łapy nikt nie ma wątpliwości, że tu właśnie, przed wielu laty, rozegrała się decydująca walka między człowiekiem a nieczystą mocą. Może tylko tablica z napisem „Pomnik przyrody" mąci ludziom w głowach.


Zobacz też

  1. http://pl.wikipedia.org/wiki/Diabelskie_kamienie
  2. http://grodziska.eu/swiete-kamienie/
  3. http://www.diabelpolski.eu/przedpiekle/podania.html
  4. http://pl.wikipedia.org/wiki/Jakun%C3%B3wko


Źródła

  1. Tressenberg J. 2005. Mazurskie opowieści, Gołdap.
  2. Klimek R., Szczepański S. 2010. Kamienie w historii, kulturze i religii. Wydawca Robert Klimek, Olsztyn.
  3. Szarzyńska A. Ziółkowski P. 2012. Skandynawskie dary. Głazy narzutowe Warmii i Mazur. Wydawnictwo Mantis, Olsztyn.